Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Pewna jest tylko śmierć
Moore
Gość

Dołączył: 27 Wrz 2008
Posty: 2
Skąd: Kielce
Odpowiedz z cytatem
Witam wszystkich. Nazywam się Moore, jestem nowym użytkownikiem. Opowiadaniami zajmuję się od dawien dawna, ostatnio pracuję jako scenarzysta i po troszę reżyser. Na dobry początek przedstawiam wam pierwsze opowiadanie z serii jaką w tej chwili piszę w ramach relaksu po pracy Very Happy - Pewna jest tylko śmierć. To pierwsza odsłona przygód polaka w służbie Interpolu. Życzę miłej lektury, dotrwania do końca i oczywiście czekam na opinie Very Happy

I
Nowe zadanie

Major Andrzej Nowak bębnił palcami w kierownicę swojego Audi TT tkwiąc w korku na samym środku Champs-Élysées. Przed nim majaczył niewyraźnie Łuk Tryumfalny oświetlony błyskiem świateł karetki i dwóch radiowozów. Jakiś otępiony alkoholem nieszczęśnik władował się Golfem w minivana masakrując swój wóz i przy okazji siebie. Szum, harmider, niewyraźnie okrzyki po francusku... Major wyłączył się bezwiednie odpływając myślami dwa tygodnie wstecz, kiedy to oznajmił swojej narzeczonej Elżbiecie, że wziął urlop na żądanie. Nie była to do końca prawda, ale chciał oszczędzić jej zmartwień i spędzić miło ten czas. Bo jak tu powiedzieć narzeczonej, że musi zapaść się pod ziemię po ostatniej misji? Nie wystarczy uciąć głowę narkotykowej hydrze, na jej miejscu zawsze wyrastają dwie nowe i brutalnie mszczą się za poprzednią. Jedynym wyjściem jest rozpłynąć się bez wieści, przynajmniej na jakiś czas.
Samochody przed nim powoli ruszyły do przodu. Major wrzucił bieg i jego Audi potoczyło się za sznurem naburmuszonych żabojadów jadących do pracy. Jego cel podróży był właściwie podobny. Szykowała się jakaś grubsza sprawa, tak przynajmniej wywnioskował z ledwo ukrywanego podniecenia w głosie Johna, kiedy ten zadzwonił do niego wczoraj wieczorem.
John Smith (oczywiście nie było to jego prawdziwe nazwisko) był jego bezpośrednim przełożonym w Interpolu i sprawcą całej obecności majora w organizacji. Poznali się w Arizonie. Andrzej pomógł mu wtedy rozwikłać jedną sprawę i John zaoferował mu współpracę. Dla przedwcześnie emerytowanego oficera GROMU była to wymarzona propozycja. Andrzej po prostu straszliwie się nudził jako emeryt.
Wczoraj John zadzwonił do niego koło dwudziestej i poprosił o jak najszybsze spotkanie. Miało się odbyć w samoobsługowej restauracji Monte Carlo przy Avenue Wagram.
Major zaparkował tuż przed wejściem do lokalu. Przez ogromną szybę machał do niego John, siedzący przy stoliku w zaciemnionym kącie
- Pozwoliłem sobie wziąć też dla ciebie – powiedział gdy uścisnęli sobie dłonie i usiedli. Nowak z lubością popatrzył na whisky on the rocks stojącą na stoliku po swojej stronie i wypił od razu połowę
- Przeklęte żabojady – mruknął – W ogóle nie umieją jeździć
- To ty tu przyjechałeś z Elżbietą. Ja się tylko dostosowałem – sparował Anglik – A jak minął urlop?
- Bardzo przyjemnie. Ela była wniebowzięta
- Nikt was nie niepokoił? Po tej aferze z Lockiem spodziewałbym się wszystkiego
- Handlarze narkotyków rzadko jeżdżą na Maderę – Nowak uśmiechnął się dopijając swoje whisky – Ale dość o mnie. Co to za sprawa, o której chciałeś porozmawiać?
John rozejrzał się po praktycznie pustej o tej porze restauracji i nachylił się do Andrzeja
- Szykuje się duża akcja. Kojarzysz może Michaela Hughesa z The Times?
- Ten dziennikarz skandalista, którego tak kochają amerykanie?
- Złapaliśmy go z pokaźną paczką kokainy schowaną w majtkach
- A to ci dopiero – Andrzej zapalił papierosa i rozsiadł się wygodniej. Zapowiadała się długa historia
- Facet straszliwie boi się o swoją reputację i natychmiast zażądał spotkania ze mną. Poznaliśmy się kiedyś na wyścigach
- Każdemu rozpowiadasz, że pracujesz w Interpolu?
- Sam do tego doszedł, nie pytałem jak. Ważne, że zaczął sypać. Niewiele mu powiedzieli, ale zawsze mamy jakiś punkt zaczepienia.
- Nowy kanał przerzutowy?
John uśmiechnął się i pozwolił sobie poczęstować się papierosem majora. Dwie pełne popielniczki później Nowak wiedział już, że Hughes miał przewieźć narkotyk do Toronto i tam dokonać wymiany na zapłatę i dalsze instrukcje. Po sprawdzeniu jego uczciwości towar miał powędrować dalej, nie wie gdzie. Mieli mu powiedzieć na miejscu. Zwerbowali go listownie, kokę odebrał z umówionego miejsca. Żadnych świadków, kontaktów
- Wycwanili się – John uśmiechnął się krzywo – Popełnili jednak jeden mały błąd. Nie wiedzą jak Hughes wygląda, rzadko pokazuje się publicznie. Kazali mu założyć brązowy płaszcz, żeby był rozpoznawalny. Zajmiesz jego miejsce i sprawdzisz dokąd to wszystko prowadzi
- Skąd wiedziałem, że to powiesz – Nowak potrząsnął pustą paczką Dunhilli, jak gdyby wierzył, że zmaterializuje to jeszcze jednego papierosa
- Kiedy? – zapytał
- Masz samolot za godzinę

II
Pierwszy kontakt

Andrzej przeszedł bez problemów kontrolę na lotnisku używając już paszportu Hughesa z odpowiednio przeklejonym zdjęciem i zasiadł w wygodnym fotelu pierwszej klasy. Nikt go nie prześwietlał, nie przeszukiwał. John działał bardzo szybko. Szkoda tylko, że nie wziął poprawki na fakt, że Andrzej nienawidził latać i ciężko było mu się odpowiednio nastawić w ciągu godziny. Kiedy więc samolot rozpędzał się na pasie startowym wbijał kurczowo palce w fotel i zagryzał zęby tak mocno, że szczęka aż chciała wyskoczyć mu z zawiasów. Potem nagle wszystko ustało i Andrzej rozluźnił się, nasłuchując normalizującego się bicia swego serca. Wkrótce też stewardessa przyniosła mu drinka i poczuł się zupełnie dobrze. Wlał w siebie jeszcze cztery podwójne whisky i przespał większość lotu. Obudził go dopiero sygnał do zapięcia pasów na chwilę przed lądowaniem.
Lotnisko w Toronto przywitało go silnym podmuchem zimna i zapachem detergentów. Wbrew jego oczekiwaniom nie było tam wcale tłoczno, wręcz przeciwnie. Cztery osoby na krzyż i obsługa.
Przeszedł odprawę i przemierzywszy terminal znalazł się na postoju taksówek gorączkowo przypominając sobie co przekazał mu John odnośnie samej operacji przekazywania schowanych w walizce narkotyków. Po chwili dostrzegł mężczyznę z podobną co on walizką zmierzającego w jego kierunku. Uklęknął i zaczął majstrować przy jednym z butów. Walizkę postawił obok. Kiedy wstał tamtego już nie było, ale walizka sprawiała wrażenie lżejszej. Uśmiechnął się z podziwem, wsiadł do najbliższej taksówki i kazał się wieźć do hotelu
- Którego? – spytał młody murzyn z dredami za kierownicą
- Jakiegokolwiek. Który jest najbliżej?
- Hilton. Ale ona ma cztery gwiazdki
Major skrzywił się w duchu. Może i był ubrany raczej pospolicie, ale zachowanie kierowcy było cokolwiek nietaktowne
- Proszę jechać – poklepał trzymaną na kolanach walizkę i utkwił wzrok w szybie. Samochód ruszył
- Przepraszam, w pierwszej chwili nie rozpoznałem – odezwał się po chwili murzyn – Pan Hughes prawda?
Nowak ujrzał jego badawczy wzrok w lusterku wstecznym. Czyli chcą go mieć na oku. W porządku, niech i tak będzie
- Prawda – odrzekł tonem człowieka urażonego, że ktoś w ogóle może mieć jakąkolwiek wątpliwość co do jego tożsamości
- Czytałem pański ostatni artykuł. Dobry. Naprawdę dobry
- Dziękuję
Dobrze, że John wyposażył go w drodze na lotnisko w odpowiedni materiały
- Ale rząd panu za to nie dopieka? – nie rezygnował kierowca
- Mamy wolność słowa, mogę pisać o wiceprezydencie co mi się podoba. W końcu jest osobą publiczną
Murzyn burknął coś na potwierdzenie i zatrzymał się pod hotelem. Major zapłacił mu i pięć minut później brał już prysznic w swoim pokoju, a na stole stała pełna karafka whisky. Miał dużą słabość do tego trunku. Piła go jego pierwsza wielka miłość – pani sierżant Majewska z GROMU. Zawsze po stosunku siadała na brzegu łóżka, piła whisky i paliła Dunhilla. Wyglądała wtedy jak bogini. W każdym razie tak ją zapamiętał zanim rozdzielił ich jego wyjazd na pogrzeb ojca. Kiedy wrócił już jej nie było a z wiadomych względów nie otrzymał żadnej informacji o jej obecnej lokalizacji.
Umył się, wytarł, nalał whisky do szklanki z trzema kostkami lodu i zasiadł przy stoliku. Następnie położył sobie walizkę na kolanach i ostrożnie ją otworzył. W środku były trzy tysiące dolarów
- Nieźle jak za taką prostą robótkę – pomyślał
Obok banknotów spoczywała krótka notka napisana na starej maszynie: Nie opuszczaj hotelu, czekaj na dalsze instrukcje. Hughes wiedział tylko, że narkotyki mają z Toronto ruszyć dalej, nie wiedział jednak gdzie. Andrzej również nie był w stanie nic wymyślić. Hughesa złapano na granicy francusko – hiszpańskiej, skąd odebrał towar. Skąd wziął się tam? I gdzie miał ostatecznie trafić? Prawdopodobnie pozna odpowiedź na te pytania w ciągu kilku najbliższych dni. Problem w tym, że nienawidził czekać. To właśnie denerwowało go w byciu emerytem i to jeszcze w tak młodym wieku, jakim jest czterdzieści lat. Czekasz nie wiadomo na co zabijając czas bezsensownymi podróżami i bezcelowym leżeniu plackiem na plaży. Elżbieta uwielbiała tego typu „rozrywkę” i jedynie ta kwestia była w stanie ich poróżnić. Działo się to zresztą w miarę systematycznie, chociaż przez ostatnie dwa tygodnie nie powiedzieli sobie ani jednego niemiłego słowa, nie widzieli się przez poprzednie pół roku, Andrzej wykonywał zadanie za zadaniem praktycznie bez przerwy.
Z rozmyślań wyrwał go odgłos pukania. Dopił whisky i leniwie podniósł się z fotela. Na progu stał kierowca jego taksówki, tym razem w czapce z daszkiem z logiem firmy Gena Dalls i kurtce z postawionym wysokim kołnierzem. Bez słowa wszedł do środka i usiadł na łóżku
- Nie poczęstujesz mnie whisky? – mruknął
Andrzej zamknął drzwi, nalał mu i podał szklankę. Murzyn kiwnął głową w podzięce i wychylił zawartość jednym haustem
- No, teraz to rozumiem – otarł usta i odstawił szklankę na stolik – Pewnie dziwi cię, że jestem tak szybko, ale sprawy się trochę porypały
- John – pomyślał z satysfakcją Nowak - Trochę ich pogonił uruchamiając lokalny oddział do spraw walki z narkotykami
- Normalnie przyszedłbym najwcześniej za dwa dni – ciągnął murzyn – ale sprawdziliśmy towar i wszystko gra. Teraz zawsze sprawdzamy. Kiedyś jeden skurwiel przywiózł nam mąkę zmieszaną z utartymi tic-tacami, chcieli nam głowę urwać
- Cenię sobie uczciwość – odparł major nalewając sobie i gościowi
- Dzięki, wyglądasz na fajnego gościa – murzyn znowu wypił „na raz” – dlatego damy ci trochę więcej niż zwykle. W sensie towaru do przewiezienia. Płaca taka jak się umawialiśmy wcześniej
- Jasne – Nowak z całych sił starał się by zabrzmiało to tak jakby doskonale wiedział o czym mowa. Nie wyciągnęli od Hughesa ile miał zarobić!
- No to fajno. To jutro o świcie pod ciebie podjadę i ruszamy w trasę. Dobrana z nas będzie para stary. Ty masz wszędzie wjazd na gębę dziennikarza a ja doświadczenie w przemycie
Wyszczerzył do niego dwa rzędy białych zębów i po prostu od tak sobie wyszedł.
Andrzej podrapał się w głowę ze zdenerwowania. Gęba dziennikarza... Natychmiast złapał za telefon i wysłał do Johna odpowiednią wiadomość. Gdzieś w Paryżu Anglik zaklął i wykonał w ciągu godziny kilkadziesiąt telefonów. Rysopis Andrzeja z przykazem przepuszczania go bez problemów znalazł się na wszystkich posterunkach granicznych Ameryki

III
Na szlaku

Przez pół nocy nie był w stanie zasnąć. Zastanawiał się jak będzie wyglądał dalszy przerzut, czy murzyn czegoś się nie domyśli. Miał złe przeczucia. Nawet bardzo złe. Nie wiedzieć czemu zachowanie przemytnika wzbudziło jego niepokój. Czyżby się domyślał? W końcu Hughes jest amerykańskim dziennikarzem, mogą go kojarzyć z wyglądu. Z drugiej strony, on sam nie potrafiłby wskazać na ulicy nawet najpopularniejszych polskich publicystów. Niepokój na chwilę go opuścił, ale zaraz wrócił ze zdwojoną siłą. Hughes nie był chyba w Stanach kiedy się z nim skontaktowali. I w ogóle skąd pomysł, żeby nająć do takiej pracy dziennikarza? Nie miał chyba problemów finansowych… Te i wiele innych obaw męczyło go aż do drugiej nad ranem, kiedy to zaaplikował sobie bardzo pokaźną dawkę whisky. Wtedy udało mu się przez chwilę nie myśleć o niczym aż w końcu odpłynął do krainy Morfeusza.
O siódmej obudziło go pukanie do drzwi. Na widok jego piżamy i podkrążonych oczu murzyn roześmiał się cicho i wetknął mu w dłoń butelkę wody mineralnej
- Tak myślałem, że tak będzie – powiedział otwierając okno – Wypij i się zbieraj. Za godzinę powinniśmy być w drodze
Major posłusznie wlał w siebie bezsmakowy płyn, wziął zimny prysznic i pół godziny później był już spakowany
- Pełna kultura – podsumował murzyn biorąc jego walizkę i wychodząc z pokoju – A tak w ogóle to mów mi Joe. Joe Szybkie Palce
- Szybkie palce?
- Kiedyś byłem kieszonkowcem. Zawód się zmienia, ksywa zostaje
Nowak rzucił szybkie spojrzenie na dłonie murzyna. Długie i giętkie palce z pewnością nie tylko łatwo wyciągają portfel z kieszeni ale i zaciskają się na gardle. Lepiej uważać z tym facetem
Joe przyjechał pod hotel czarnym Peugotem 206. Załadowali bagaże i ruszyli. Joe natychmiast włączył głośno muzykę. Na pierwszy ogień poszli Village People, potem Queen
- Skąd ta rozbieżność upodobań? – zagaił Nowak
- Nie dbam o style. Lubię każdą muzykę, która wpada w ucho
Były to jednak jedyne zespoły jakie miał w swojej płytotece i major pokusił się o stwierdzenie, że jego partner jest gejem. Sposób w jaki podśpiewywał sobie you can hang out with all the boys tylko utwierdził go w tym przekonaniu.
- No pięknie – zaklął w duszy – Nie dość, że przemytnik to jeszcze pedał. Oby nie okazał się do tego narkomanem. Śmiesznym zbiegiem okoliczności dilerzy nigdy nie spożywali towaru, którym handlowali. W większości przypadków nawet nie mieli do czynienia z narkotykami w całym swoim życiu. Po prostu je sprzedawali. Kiedy Nowak o tym myślał pięści same mu się zaciskały
- Spokojnie redaktorku, nawet nie wyjechaliśmy z miasta – Joe cały czas przyglądał mu się uważnie i Andrzej odniósł wrażenie jakoby jego wczorajsze obawy nie były do końca bezpodstawne. Zwłaszcza, że Joe odzywał się średnio raz na godzinę a wszelkie próby nawiązania rozmowy kończyły się fiaskiem.
W końcu dojechali do granicy kanadyjsko – amerykańskiej. Błyskawicznie przeszli kontrolę paszportową i podjechali pod stanowisko celników. Joe miał twarz z kamienia – nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. Tak jakby rzeczywiście nie przewoził nic szczególnego poza domniemanym dziennikarzem Times’a okrytym całkiem sporą już sławą
- Twój spokój mnie zadziwia – szepnął Andrzej kiedy celniczka kazała im wysiąść z auta
- A czego ty się boisz? Z tobą to pewne, że nas przepuszczą
- Pewna jest tylko śmierć
- O raju, a cóż to za maksyma? Miałeś kogoś w wojsku? Nie smuć, wszystko będzie git
- Nic nie poradzę na to, że mam nerwicę
- Zauważyłem. Urządź sobie znieczulanie alkoholem jak wczoraj – murzyn puścił do niego oko
Młoda celniczka pokazała im, że wszystko jest w porządku, wsiedli z powrotem do auta i wjechali na terytorium Stanów Zjednoczonych Ameryki
- A właściwie to gdzie jest schowany towar? – spytał Nowak kiedy wjechali na autostradę
- Im mniej wiesz tym lepiej – odburknął Joe. Ton jego głosu tym razem był ostry i nieprzyjemny
- Coś się stało?
- Polubiłem się redaktorku… W tym zawodzie to niebezpieczne – dodał po chwili namysłu i major natychmiast pożałował, że nie wolno mu używać broni. Coś ewidentnie było nie tak. Joe przestał nawet słuchać muzyki, tylko nucił pod nosem jakąś smętną pieśń, Andrzej nie rozróżniał poszczególnych słów. Z trudem zresztą wyłapywał melodię
BUM! – coś trzasnęło i Nowak obudził się nagle. Sam nie wiedział kiedy zasnął, ostatnim wspomnieniem jakie miał był Joe pozwalający mu palić w samochodzie. Teraz zaś przywiązany był ciasno do jakiegoś słupa niedaleko bocznej drogi przy jeziorze Erie. Kilka kroków dalej Joe zatrzasnął przed chwilą bagażnik Peugota i szedł w jego stronę z pistoletem w dłoni
- Dobra panie redaktor, gadaj pan. Co wiesz i kto cię nasłał? Chcę znać nazwiska
- Z tego co wiem to nasłali mnie twoi szefowie, a ty wieziesz mnie gdzieś z poważnym ładunkiem kokainy. Nie powiedziałeś dokąd, ja mam tylko otwierać granicę swoją osobą
- Tam nikt cię nie rozpoznał
- Nie każdy musi wiedzieć jak wyglądam
- Widzieli paszport
- I co? Twoim zdaniem każdy ma zaraz prosić o autograf i dawać mi kwiaty? Ty też nie wiedziałeś jak wyglądam. I nie dałeś mi kwiatów
Na twarzy Joe pojawił się grymas wściekłości
- Nie żartuj sobie ze mnie, bo zastrzelę cię na miejscu
Major spojrzał mu głęboko w oczy. Mówił prawdę. Ale co ma poradzić, że w sytuacji kryzysowej zawsze zasłania niepokój humorem? Taką ma naturę. Teraz ważniejsze jest raczej co ten rozjuszony murzyn, który przywiązał go do słupa wie i co zamierza z tym zrobić
- Tylko odpowiadam na twoje pytanie
Joe splunął mu pod nogi
- Tyle jest warte to twoje gadanie. Dobrze wiem, że nie nazywasz się Michael Hughes – wyciągnął zza pleców Times’a i pomachał mu przed oczami – Hughes opublikował wczoraj nowy artykuł
Tym razem major przeraził się nie na żarty. Ale co za kretyn na to pozwolił? Wypuścili go w środku działań operacyjnych? Jak tylko się z tego wykaraska porządnie skopie komuś w Paryżu dupę
- Poprosiłem, żeby kolega to za mnie zrobił kiedy jestem z wami
- I to zdjęcie kolegi widnieje pod artykułem?
Nowak z trudem powstrzymał słowo na „k” wyrywające się z jego ust. Skurwiel ostrzegł swoją bandę! No to teraz ma naprawdę przesrane
- Dobra, masz mnie. Nie jestem Michaelem Hughesem
- To już wiem – burknął murzyn chowając gazetę za pasek spodni. Ale kiedy on ją kupił? A jeżeli to blef, żeby go sprawdzić? Teraz już za późno. Zdaje się, że zauważył jego badawczy wzrok na gazecie
- Kupiłem ją na stacji benzynowej – wyjaśnił – Kiedy spałeś. A teraz gadaj kim jesteś bo rozwalę ci łeb
- Nazywam się Hughes
W tej chwili Joe przypominał rozjuszonego byka. Napiął muskuły, a dziurki w nosie niebezpiecznie mu się rozszerzyły
- Ty mnie koleś nie drażnij, okej? I tak masz nieźle przegwizdane
- Aaron Hughes. Nazywam się Aaron Hughes. Jestem przyrodnim bratem Michaela. Potrzebuję forsy i kiedy dowiedziałem się, że dostał tę robotę postanowiłem zająć jego miejsce
Murzyn przyjrzał mu się uważnie
- I niby mam w to uwierzyć?
- A skąd miałbym jego paszport?
- Patrzyłem, zdjęcie rzeczywiście jest jakby nadrukowane na stare, mógłbyś to zrobić z dobrym sprzętem – Joe podrapał się w głowę
Nowak pobłogosławił w duszy małą staranność ludzi Johna. Choć raz na coś się przydała. Ale to i tak niedopuszczalne, będzie musiał napisać stosowny raport
- Teraz masz wszystko czarno na białym. Możesz mnie już rozwiązać?
- Nie jesteś mi już potrzebny, Hughesa też bym załatwił. Amerykańce mają straszliwą kontrolę, chodziło o to żeby się tu dostać. Dalej towar idzie… - Joe zorientował się, że za dużo gada i zamilkł – Dobra, nieważne
- To co teraz? – w głosie majora zabrzmiała nuta beztroski
- Masz szczęście, że cię lubię koleś. Zostawię cię tutaj, może kto cię znajdzie. Tylko nie waż mi się dalej węszyć w Akron, bo zabiję jak psa – złapał się za usta. Znowu – W ogóle tam nie jedź – dodał ostrym tonem i poczłapał w stronę samochodu. Major patrzył jak wrzuca jedynkę i rusza, po czym Peugot zniknął w kłębach kurzu. No pięknie, i co teraz? Dookoła żadnej żywej duszy. Prawda, Joe zachował się bardzo w porządku nie zabijając go, powiedział mu nawet dokąd jedzie, ale najpierw musi uwolnić się jakoś od tego słupa. To chyba znak ograniczenia prędkości...
Ocknął się pod wieczór, słońce było już czerwieniejącą plamą na horyzoncie. I wtedy para żółtych samochodowych świateł oślepiła go na kilka sekund i ujrzał przed sobą najpiękniejszy widok w swoim dotychczasowym życiu. W każdym razie w tamtej chwili. W czerwonym Ferrari naprzeciw niego siedziała uśmiechnięta od ucha do ucha młoda dziewczyna. Była ruda, a jej twarz tu i ówdzie zdobiły piegi. W pierwszej chwili pomyślał, że to wszystko mu się śni, ale kiedy dziewczyna wysiadła z samochodu i z zaciekawioną miną zbliżyła się do niego w jego myślach ułożyło się kilkanaście modlitw dziękczynnych
- Hej nieznajomy – odezwała się dziewczyna – Czemu jesteś przywiązany do słupa?
- Koledzy zrobili mi głupi dowcip. Teraz pewnie upijają się ze szczęścia w jakiejś spelunie – odparł major głosem urażonego Australijczyka. Od razu poznała akcent i jej wargi wydęły się w delikatnym uśmiechu
- Jesteś z Sydney?
- Melbourne. Byłabyś tak miła i...
- A, przepraszam. Jasne
Kilka sekund później rozmasowywał już obolałe łokcie w drodze do samochodu dziewczyny
- Natalie – przedstawiła się – A ty?
- Frank
Wskazała mu miejsce na fotelu pasażera, zasiadła za kierownicą i czerwona błyskawica ruszyła z kopyta przed siebie
- Gdzie cię podwieźć? Ja jadę do Akron
- Zdaje się, że los mi sprzyja – uśmiechnął się – Ja tak samo
- No proszę. Upolowałam Australijczyka – w samochodzie rozległ się jej perlisty śmiech i major poczuł się jak w niebie. Teraz tylko dotrzeć do Akron, znaleźć Joe i jego mocodawców i po sprawie. Łatwo powiedzieć. Znaleźć Joe. Przecież tam mieszka 217 tysięcy ludzi! Jak w takim tłumie dotrzeć do tego konkretnego faceta?
Przed oczami stanął mu obraz przemytnika pijącego whisky w jego pokoju. Co on miał namalowane na tej czapce? Gena Dalls?
- Zastanawiam się... Mogę zadać ci jedno pytanie?
- Wal śmiało
- Mieszkasz w Akron?
- O kurde! Myślałam, że spytasz czy kogoś mam. No więc nie mam i nie mieszkam. W każdym razie nie na zawsze. Pracuję w firmie zabawkarskiej. Niedługo wypuszczamy nową serię lalek, mówię ci bomba będzie. Nazywają się Red Katty i mają takie fajne rude włosy. Zupełnie jak ja
Znowu ten śmiech... Opanuj się Andrzej, masz kobietę!
- Firma zabawkarska? A jak się nazywa?
- Teraz powinieneś powiedzieć, że mam ładne włosy. Wy w tej Australii w ogóle podrywacie kiedyś kobiety? A firma się nazywa Gena Dalls. A bo co?
- Zdaje się, że właśnie tam jadę
Natalie puściła do niego oczko
- No, wreszcie coś ci się udało
Na miejsce dojechali w ciągu dwóch godzin i w rodzinnym mieście Jamesa LeBrona przywitał ich gorzki zapach spalin i smród unoszący się z kominów zakładów gumowych. Większość firm jakie znajdują się mieście zajmuje się produkcją opon, stąd nazywane jest ono gumową stolicą świata. Andrzejowi bardzo podobała się ta nazwa. Było w niej coś figlarnego. Chociaż oczywiście chodziło o opony
- Masz gdzie się zatrzymać? – spytała Natalie kiedy przemierzali ulice miasta
- Nie bardzo – dopiero w tej chwili udało mu się dostrzec jak dziewczyna cały czas go prowokuje. Seksownie podwinięta spódnica (pewnie przypadkiem), rozchylony dekolt, figlarne spojrzenie spod długich rzęs. Ponoć rude są zdradzieckie. Przekonamy się
- W porządku – powiedziała po chwili jak gdyby budując dodatkowe napięcie – W ostateczności możesz zatrzymać się u mnie. A rano pojedziemy do firmy
Nie pytała dlaczego chce się tam znaleźć i to mu odpowiadało. Chyba rzeczywiście chciała po prostu upolować sobie Australijczyka...
Jej mieszkanie mieściło się na Eastwood Ave niedaleko Metro Park. Siedziba Gena Dalls była na drugim końcu miasta przy Ridgewood Road. Lokalizacji fabryki nie chciała mu zdradzić
- Będziesz miał pretekst, żeby się jutro ze mną trochę przespacerować. A teraz bądź tak miły i nalej nam po drinku
Przez chwilę patrzył jak kręciła biodrami w drodze do łazienki, po czym nalał do dwóch kieliszków trochę płynu z karafki opatrzonej naklejką Sex on the beach. Co było dalej chyba nie trzeba nikomu mówić... W każdym razie major obudził się rano w świetnym humorze a ujrzawszy obok siebie unoszące się i opadające w miarowym rytmie oddechu piersi dziewczyny zapomniał o wszystkich niebezpieczeństwach czyhających na niego tego dnia. Przede wszystkim musi znaleźć Joe i upewnić się, że narkotyki trafiają do firmy. Pewnie ma to jakiś związek z nową partią zabawek, o której powiedziała mu Natalie. Jeżeli to się sprawdzi powiadomi Johna i oni już będą wiedzieli co robić. A na razie ta dziewczyna obok, ten niewinny uśmiech na jej twarzy...

IV
Ostateczna rozgrywka

Wyobraźcie sobie minę Joe, kiedy zobaczył przez okno gabinetu szefa jak Nowak idzie pod rękę z Natalie do biura. Wyglądał jakby miało rozerwać go na strzępy. Przeprosił grzecznie szefa, wziął dwóch ludzi z ochrony i zanim major zdążył powiedzieć cześć Joe stał pośrodku kotłowni trzymany przez dwóch goryli a przed nim świeciła na czerwono twarz rozjuszonego murzyna
- No to teraz naprawdę masz przesrane panie Aaron Hughes. Gadaj dla kogo pracujesz! Tym razem bez kitu - trochę śliny wypluwanej przy każdym słowie spadło majorowi na koszulę. Popatrzył na rozmówcę z obrzydzeniem
- Jak ci powiem, że to czysty zbieg okoliczności i dziewczyna zwyczajnie chciała mi pokazać swoje miejsce pracy to mi nie uwierzysz?
- Nie sądzę
- No to kicha przyjacielu
Joe wrzasnął z wściekłości, obrócił się kilka razy dookoła własnej osi i nagle... otworzył drzwi. Na odchodnym odwrócił się jeszcze do majora
- Miałeś rację. W twoim przypadku pewna jest tylko śmierć. Nie wiem jak oni to zrobią – wyszedł i zamknął za sobą drzwi ku wielkiej uciesze trzymających go ochroniarzy

Kilka dni później major siedział wyciągnięty w fotelu paląc papierosa, a po pomieszczeniu, w którym się znajdował krążył podekscytowany John
- Towar był transportowany z Europy do Kanady, bo nie są aż tak dokładni w sprawdzaniu przylatujących podróżnych. Potem trafiał do Akron i stamtąd już w postaci lalek był rozwożony po całych Stanach. Te Red Katty sprzedawały się jak świeże bułeczki, każdy diler w kraju wiedział dokładnie co i w jakim sklepie ma kupić. Niesamowita precyzja. I dobra robota. Ale nie musiałeś od razu wysadzać im w powietrze biura
- Goniło mnie kilkunastu facetów z bronią, co miałem robić? Zaprosić ich do stołu i negocjować?
- A ta dziewczyna? – spytał John zniżając głos
- Zwykła pracownica. Po prostu w pewnym sensie uratowała mi życie, tyle
- W pewnym sensie? A Elżbieta o tym wie?
- Wiesz, chyba wołają cię na górze – burknął major odwracając wzrok
- Pójdę sprawdzić – John z uśmiechem na ustach opuścił pokój zostawiając Nowaka samego z jego myślami. Ten zaciągnął się mocno i definitywnie wykasował wspomnienie o amerykance z pamięci. Czas wracać do domu. Przynajmniej na chwilę...

_________________
"Dopóty nie będzie sprawiedliwości na tym świecie, dopóki nowy Napoleon nie wzejdzie"
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Reklama


administrator
Administrator

Dołączył: 04 Wrz 2008
Posty: 772
Skąd: z przed monitora
Odpowiedz z cytatem
Dużo czytania , ale początek zapowiada obiecujący koniec.Jak znajdę troszkę więcej czasu to poczytam. Zapraszam Cię do innych działówi i pozdrawiam serdecznie.
P.S. Czy Moore , ma związek z Ulyssesem Moore ??
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Moore
Gość

Dołączył: 27 Wrz 2008
Posty: 2
Skąd: Kielce
Odpowiedz z cytatem
Nie, z sir Rogerem - taki aktor

_________________
"Dopóty nie będzie sprawiedliwości na tym świecie, dopóki nowy Napoleon nie wzejdzie"
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Reklama


Pewna jest tylko śmierć
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  
  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach